Rękawica Kessa (intensywnie peelingująca)
- w Sierpień 28, 2013
- Autor wicca
- w Recenzje
0
W sklepach znaleźć możemy przeróżne akcesoria służące do masażu ciała podczas kąpieli czy prysznica. Począwszy od delikatnych myjek wprost stworzonych do nabierania nimi puszystej piany poprzez popularne gąbki dwustronne aż po solidnej jakości szczotki z NAPRAWDĘ ostrym włosiem, które kojarzyć się mogą raczej z narzędziami tortur 🙂
Producenci prześcigają się także w wymyślaniu coraz to nowych kształtów plastikowo-gumowych albo drewnianych, najeżonych kolcami czy wypustami przedmiotów w kształcie walca czy kuli, które mają ponoć wymasować jeszcze podskórną tkankę tłuszczową i pobudzić ciało do jej usunięcia.
Oczywiście mamy także szereg preparatów kosmetycznych: mydła peelingujące, z drobinkami, łupinkami, kuleczkami, opiłkami oraz tradycyjne żele peelingujące. Wybór wielki a ze względu na pojawiające się wciąż nowe kosmetyki do peelingu możemy na ich testowanie poświęcić śmiało kilka najbliższych lat.
Do rękawicy KESSA podeszłam ostrożnie – sadziłam, że to jeden z takich nowych wynalazków i albo zedrze mi skórę aż za mocno albo zadziała jak zwykła gąbka. Tymczasem efekt jest … pośredni! Ale po kolei…
Rękawica wykonana jest z nieelastycznego materiału, który przypomina trochę fakturą grube płótno. Jest w kolorze czarnym z kremową lamówką dookoła. Wydaje mi się, że mam rękę średniej wielkości – i kiedy włożę dłoń do środka rękawicy – mogę rozsunąć swobodnie palce – podobnie jak przy podziwianiu nowego lakieru na paznokciach, ale, jak wspomniałam, materiał elastyczny nie jest a więc na tym koniec. Podoba mi się ten wymiar: nie za duży, żeby nie spadał i nie za mały, tak, że da się zgiąć dłoń i poruszać nią swobodnie.
Zastanawiałam się do czego by Wam tu porównać tworzywo z jakiego jest wykonana – jeśli ktoś ma pomysł – proszę wpisujcie się, bo u mnie (pochlebiam sobie, że jedynie w tej kwestii :-)) pustka w głowie.
I teraz: podczas prysznica ja zawsze zaczynam od lewej (od serca) stopy i lecę w górę – czyli lewa noga, prawa noga, udka – tu zatrzymujemy się na dłużej z wiadomych powodów …itd. … technika w zasadzie dowolna, osobiście preferuję ruchy koliste 🙂 Używałam rękawicy z drogeryjnym żelem i ze zwykłym mydłem na wakacjach a także w ramach pokuty – ścierałam nią na pół zaschnięte już Błotko Danielle Laroche – i mogę powiedzieć, że ona plus dowolne mydełko nawilżające spokojnie zastąpić mogą te wszystkie peelingujące specyfiki ze sklepowych półek. A jeśli do rękawicy dodamy specyfik dodatkowo oczyszczający skórę to mamy efekt jak z salonu kosmetycznego.
Skóra pozostaje lekko zaróżowiona, co szybko znika, jest ZDECYDOWANIE wygładzona i to zarówno pod względem dotykowym jak i wizualnym – rękawica świetnie nadaje się do usunięcia nierówności przed depilacją, nawilżaniem czy pozostałości po kremach samoopalających. Masaż jest skuteczny, delikatny, ale wyczuwalny a do tego intuicyjnie prosty – ponieważ tak naprawdę wykonujemy ruchy naszą własną dłonią – i to ona myje i masuje ciało!
Żeby nie było za różowo to wady są dwie: przy kilku pierwszych użyciach rękawica puszczała trochę farby – to znaczy widać było, że woda pozostaje lekko zabrudzona (na skórze śladów nie było), a druga wada: brak wszytej zawieszki – uniemożliwia zawieszenie jej do wyschnięcia na wieszaku ręcznikowym – ja suszę na rączce od prysznica. Ale dla tych co zdolności krawieckie mają tudzież pasmanterię w pobliżu – możliwości nieograniczone 🙂
Ogromną zaletą jest takie pobudzenie skóry, że doskonale wchłonie to, co jej zaaplikujemy po peelingu rękawicą i chociaż nie trzeba wysiłku przy masażu to ten cellulit gdzieś się wyrównuje i jakby zanika… Podoba mi się takie super naturalne, mechaniczne wygładzenie skóry i potem zaaplikowanie olejku lub fajnego balsamu 🙂
Plusem jest też fakt, że rękawica założona na rękę (a jakby tak mieć dwie! to jest myśl!) nie utrudnia w żaden sposób mycia – które trwa tyle samo czasu, jakbyśmy używali samych dłoni – jest wygodniejsza niż gąbka. No i po trzymiesięcznym używaniu wciąż wygląda jak nowa – jakby niezniszczalna czy co? 🙂